Placebo

Eriiza

Zespół Placebo powstał w 1994 roku z inicjatywy Briana Molko i Stefana Olsdala jako Ashtray Heart. Ta nazwa została jednak bardzo szybko wyparta przez obecną - Placebo. Następnie trzecim pełnoprawnym członkiem zespołu stał się grający na perkusji Robert Schultzberg. Placebo podpisali kontrakt z wytwórnią Caroline i wydali swój pierwszy singiel - „Bruise Pristine”.

W 1996 roku ukazała się debiutancka płyta formacji zatytułowana po prostu „Placebo”. Z niej pochodzi przebojowy utwór „Nancy Boy”, który znalazł się na 4. miejscu brytyjskiej listy przebojów. Po wielu konfliktach w zespole, przed nagraniem drugiego krążka Schultzberga zastąpiono współpracującym wcześniej z grupą Stevem Hewittem.

W takim składzie grupa wydała kolejny album - „Without You I’m Nothing” z nagraniem „Pure Morning” - jedną z najbardziej rozpoznawalnych piosenek zespołu. Od tej pory Placebo byli już na liście najpopularniejszych zespołów na świecie. Na kolejne wydawnictwo zespołu fani czekali z niecierpliwością.

Rok 2000 to kolejny krążek - „Black Market Music” z utworami „Taste in Men”, „Special K” i „Slave to the Wage”.

Z kolei trzy lata później ukazała się płyta „Sleeping With Ghosts”, która sprzedała się w nakładzie prawie 1,5 miliona kopii na całym świecie. Na tym wydawnictwie znalazł się m.in. utwór „The Bitter End”.

Lac

Mam tylko jedną płytę, od wczoraj xD
Wcześniej słyszałam parę piosenek, ale jakość mnie nie zachwycili. Ale po przesłuchaniu tej płyty "Meds", mam ochote na więcej, no zobaczymy.

Lejdi

Bardzo ich lubię.
Bardzo. Ich piosenki mają super klimat. Głos Bryana jest super. Kocham 'my sweet prince', a i nowej płyty wcale nie uważam za porażkę.

Chciałabym na koncert...

hela_z_wesela

KYAAAAA! Moje słoneczka *.* No Molko. Idol całego "innego" podziemia.
Ale najbardziej kocham go za słowa, w których orzekł, jakoby Manson robił najlepsza laskę na świecie <3333
I ej, może to mój zgnieciony umysł, ale naprawdę, mam gejowski humor, gdy słucham ich piosenek. A kocham z zasady. My sweet prince to miodzio normalnie.
Do tej nowej płyty na poczatku nie mogłam się przyzwyczaić (przykre, że nie ma o niej informacji nawet...). Słychać wyraźnie zmianę perkusisty i trochę tak... na nie brzmieli swojsko, ale raz, drugi, trzeci, battle for the san wysłuchasz i już dla nich umierasz. Trzeba sie do krążka przyzwyczaić. Do tego wyjścia z mroku.
Kurcze, mi na myśl o koncercie chlupie w majtkach i nawet na laście udaję, że jadę, ale nie mam forsy Sad

A jak mam to zaraz przechlam. No okropna jestem...

Z poważaniem:
hela_z_wesela

Arasoi

Placebo jest mną od jakiegoś czasu, a ja jestem Placebo. Tworzą idealną muzykę, piszą idealne teksty i grają idealne koncerty. Są niepowtarzalni. Inni. Czuć wszystkie emocje, które chcieli przekazać. Brian jest świetnym wokalistą, jak i aktorem scenicznym - wie, jak manipulować ludźmi i własnym głosem; kiedy wychodzi na scenę, świat zamiera na pięć sekund, po czym powraca do życia z wielkim krzykiem na ustach.
Ostatnia płyta na pewno nie jest moją ulubioną. Ale za "Battle for the sun" i "julien" mogę życie oddać.